Nie byłabym tu, gdzie jestem, gdyby nie…
{ to niekończąca się zabawa w jak może być jeszcze lepiej } Tak na prawdę nie byłabym tu, gdzie jestem teraz,
gdyby nie…
moja dość mocna upartość
w pracy z zeszytem.
Pamiętam bardzo dobrze,
kiedy przez długi długi czas
naśmiewałam się z tych wszystkich kobiet,
które z wypiekami na twarzy
wymieniały się „super pytaniami” do zeszytu.
Myślałam sobie – co w tym podniecającego,
ale że wy tak, na serio??
Pamiętam też drugi moment,
kiedy zrozumiałam,
że te kobiety najwidoczniej wiedzą coś,
czego ja nie wiem.
Bo ich rezultaty różnią się dość wyraźnie od moich.
I ich konta bankowe są pełne,
a na moich wiatr hula
(tak było w tamtym czasie).
Usiadłam więc na mojej pięknej pupie,
otworzyłam zeszyt i zaczęłam pisać.
Im więcej rzeczy pisałam,
tym więcej ograniczających przekonań
odkrywałam w swojej własnej głowie.
(Twój, mój umysł są słabo przydatne w kreowaniu przyszłości.
Umysł kreuje w oparciu o to, co już zna.
Czyli gdybyś cały czas słuchał/a umysłu,
to rekreujesz nieustannie
różne warianty z przeszłości.
Więc jeśli umysł ma średnio atrakcyjne
przekonania o pieniądzu,
to raczej nie wykreuje Ci
finansowo przyjemnej rzeczywistości.)
I to był kolejny ważny moment.
Kiedy miałam ochotę zamknąć zeszyt,
bo poczułam przytłoczenie,
że czeka mnie tyle pracy,
tak dużo pracy,
że życia mi nie starczy.
Kusiło mnie, żeby zamknąć zeszyt.
Ale tego nie zrobiłam.
Otwieram mój zeszyt codziennie.
I po temu jestem tu gdzie jestem teraz.
*
Tego, jak pracuję z zeszytem, uczę na warsztacie „Sztuka Efektywnego Pisania w Zeszycie”. Znajdziesz go w dziale „Narzędziownik„.
W każdej chwili możesz wybrać inaczej.
Katarzyna
Lądek-Zdrój, 06.2021
Najnowsze komentarze